Przestrzeń publiczna w Polsce staje się areną pogarszającej się, pod względem kultury i jakości, debaty publicznej. Ktoś mógłby powiedzieć, że to nic nowego. Faktycznie, od katastrofy smoleńskiej polskie społeczeństwo jest coraz bardziej podzielone, a debata publiczna i polityczne dyskusje są coraz mniej merytoryczne; są za to coraz bardziej gwałtowne i przepełnione agresją.
Jednak do złych obyczajów dochodzi nowe zjawisko, którego nie wolno nam lekceważyć. Na naszych oczach tworzy się kolejna siła na prawicy, która może doprowadzić do wydarzeń o wiele bardziej szkodliwych i nieobliczalnych, niż dotychczasowa działalność „ludu pisowskiego”. Mówię tutaj o odradzającym się w Polsce ruchu skrajnej prawicy, a dobitniej pisząc - ruchu faszystowskim,. Ruchu, który coraz częściej daje o sobie znać.
Ostatnie dni pokazały, że polscy faszyści potrafią się organizować i przeprowadzać konkretne akcje. Dowodem są wypadki, które miały miejsce na Uniwersytecie Warszawskim (podczas wykładu prof. Magdaleny Środy) oraz w Radomiu, podczas spotkania z Adamem Michnikiem.
Oczywiście, posłowie PiS-u niemalże natychmiast znaleźli usprawiedliwienie dla agresorów. Można było więc usłyszeć, że ci bojówkarze zostali sprowokowani przez władze Uniwersytetu Warszawskiego i w związku z tym musieli podjąć walkę w obronie wolności słowa. Jednak wydaje mi się, że takie tłumaczenie - delikatnie mówiąc - nie pasuje do tego, co się wydarzyło, do tego, co dzieje się na naszych oczach. Myślę, że nadszedł czas, aby faktycznie podjąć walkę w obronie demokracji i demokratycznego państwa prawa. Należy precyzyjnie zdiagnozować sytuację i wreszcie nazwać rzeczy po imieniu. To zajście nie ma nic wspólnego z walką o wolność słowa czy z politycznym protestem. To są po prostu wydarzenia o charakterze kryminalnym, a ci ludzie, dopuszczając się tak haniebnych czynów, sami zrobili z siebie przestępców, kryminalistów!
To, co wydarzyło się w ubiegłym tygodniu w Warszawie i w Radomiu to był - po prostu - bandycki napad zamaskowanych osobników. Wykazali się oni ogromnym tchórzostwem, ukrywając swoje twarze.
Warto zastanowić się nad poziomem odwagi tak zwanych „skrajnoprawicowych bojowników o wolność słowa w Polsce”. Mimo, że na stałe mieszkam we Francji osobiście stałem się ofiarą ich działań. W maju ubiegłego roku dzwoniono do mnie z Polski, aby mi grozić i mnie obrażać. Najwidoczniej komuś bardzo nie podobają się moje internetowe wypowiedzi. Tajemniczy rozmówca prawdopodobnie stwierdził, że komentowanie moich tekstów w Internecie nie będzie „eleganckie”. Postanowił więc zadać sobie trud i wykazać się specyficzną odwagą. Dlatego skontaktował się ze mną osobiście. Zadzwonił z numeru zastrzeżonego i - nie podając nazwiska – w sposób bardzo obraźliwy wyraził „opinie” o moich tekstach. Niejako przy okazji w niewybredny sposób powiedział, co sądzi o mojej osobie…
Od tego czasu odebrałem dziesiątki telefonów o podobnej treści. Powtórzyły się również telefony z groźbami. Ustały one, gdy na kilka miesięcy zawiesiłem publikację swoich tekstów. Jak tylko powróciłem do działalności publicystycznej telefony z inwektywami i groźbami znów stały się codziennym elementem mojego życia.
Działania moich anonimowych, telefonicznych „adwersarzy” są dla mnie największym przejawem tchórzostwa. Mam nadzieję, że w końcu ujawnią się osoby, które postanowiły - w ten jakże bezpośredni sposób - przekazywać mi swoje komentarze i uwagi dotyczące tekstów oraz wypowiedzi mojego autorstwa. I będą miały na tyle odwagi, aby wyjaśnić przyczyny takich tchórzliwych działań. Zanim zrobi to policja i prokurator!
Zdecydowałem się podzielić z Czytelnikami moimi osobistymi doświadczeniami, aby pokazać, jak daleko sięga poziom nienawiści tych środowisk wobec osób, których poglądy są inne, osób, które nie podzielają ich opinii. Jeśli kogoś stać na to, żeby zadać sobie trud i zdobyć numer telefonu publicysty, a następnie dzwonić do niego, do Francji, płacąc za to niemały rachunek, tylko po to, żeby mu grozić i go obrażać, to wydaje mi się, że sytuacja jest poważna!! Wydaje mi się, że mamy problem!
Warto jednak zastanowić się, dlaczego dochodzi do takich ekscesów, które tak naprawdę zaliczają się do kategorii zajść kryminalnych.
Moim zdaniem to właśnie partia Prawo i Sprawiedliwość, jej przedstawiciele i jej sojusznicy, odpowiadają za eskalację agresji i brutalności w polskiej przestrzeni publicznej. Kiedy dochodzi do takich zdarzeń, czołowi przedstawiciele PiS widzą w tych przestępczych czynach „walkę o wolność słowa”, a w ich sprawcach „walczących o więcej demokracji w Polsce”. Właśnie w taki sposób udziela się cichego poparcia tym ludziom! Właśnie w taki - niebezpośredni - sposób wyrażają oni akceptację dla przestępczych i tchórzliwych czynów!
Przedstawiciele PiS i ich sojusznicy tworzą nadrzeczywistość, w której III RP jest państwem totalitarnym, w którym opozycja jest zwalczana, a wolność słowa tłumiona. Ale skoro jest w Polsce dyktatura Platformy Obywatelskiej, to jak wytłumaczyć, że pisowskie, antysystemowe działania - tak bardzo szkodliwe dla Polski w świecie - nie spotykają się z jakąkolwiek formą represji ze strony polskiego aparatu państwowego? Skoro w Polsce nie ma wolności słowa, to dlaczego - Panie i Panowie z PiS-u - pozwala się Wam na tak wiele?
Jednak skoro PiS, jego wyznawcy i sojusznicy, walczą o demokrację, poszanowanie prawa i wolność słowa w Polsce, to nie potrafię zrozumieć, dlaczego zaprasza się do propisowskiego programu publicystycznego ludzi pokroju pana Staruchowicza. Jak to możliwe? Czy pan Staruchowicz jest symbolem walki o wolność słowa? A może jest symbolem całkowicie innego rodzaju walki? Nie potrafię zrozumieć, jak największa partia opozycyjna w Polsce może zawierać taktyczne sojusze ze środowiskami pseudokibiców, próbując wmówić polskiemu społeczeństwu, że o to właśnie pseudokibice są reprezentantami ruchu polskich patriotów. Ja za taki patriotyzm dziękuję i takiego patriotyzmu nie chcę!
Nie potrafię zrozumieć, jak lider największej opozycyjnej partii w Polsce może publicznie ogłosić, że jeśli dojdzie do władzy to nie zamierza przestrzegać paktu fiskalnego, który jest nie tylko europejskim, ale przede wszystkim międzynarodowym aktem prawnym. Przecież jedna z najstarszych zasad prawnych głosi pacta sund servanda.
Nie rozumiem, jak lider największej opozycyjnej partii w Polsce może tak bezkarnie obrażać najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej?
Gdzie jest nasze państwo i jego instytucje? Dlaczego nasze Państwo na to wszystko pozwala? Dlaczego my wszyscy na to pozwalamy? Gdzie nas to wszystko zaprowadzi?
Musimy spojrzeć prawdzie w oczy: ruch faszystowski rośnie w Polsce w siłę. Niestety, cieszy się on cichym poparciem wszystkich sił antysystemowych w Polsce. Sprawa jest poważna i wymaga natychmiastowego odzewu. Sytuacja wymaga reakcji polskiego państwa, które powinno podjąć zdecydowane działania, aby postawić kres bandyckim zapędom polskich faszystów.
Jednak my, obywatele RP, również nie możemy pozostać bierni wobec rosnącego w siłę polskiego ruchu faszystowskiego. Nie możemy milczeć, bo nasze milczenie brzmi jak akceptacja dla tych kryminalnych działań. Musimy domagać się od naszego państwa zdecydowanych i konkretnych kroków, aby zatrzymać tę faszystowską gangrenę, która coraz bardziej przenika do naszej przestrzeni publicznej. Musimy się przeciwstawić faszystom, bo kiedyś może być za późno!
A politykom, którzy udzielają cichego poparcia sprawcom faszystowskich wybryków wystawmy rachunek przy urnie wyborczej. Politykom, którzy nie szanują demokracji powiedzmy „NIE”, bo w demokratycznym państwie prawa, najwyższa władza znajduje się w rękach obywateli i wyborców. To od nas zależy, jaka będzie Polska. Tym, którzy nie szanują demokracji, powiedzmy „NIE”!
Czas, aby powiedzieć głośno i wyraźnie: STOP FASZYSTOM!!!
Zbigniew Stefanik