zbigniewstefanik zbigniewstefanik
1381
BLOG

Wyrok w sprawie Katynia. Niesprawiedliwość czy bezradność?

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 22

 

 

 

Europejski Trybunał Praw Człowieka nie stanął po stronie rodzin osób zamordowanych w Katyniu, nie przyznano im prawa do domagania się od państwa rosyjskiego finansowego odszkodowania za zbrodnię katyńską. Jakie było uzasadnienie wyroku?

Otóż Trybunał uznał, iż nie ma on odpowiednich kompetencji, by zająć stanowisko w sprawie śledztwa katyńskiego prowadzonego przez Rosję. Sędziowie argumentowali, iż rosyjskie dochodzenie zostało rozpoczęte przed 1998 rokiem, czyli zanim Federacja Rosyjska podpisała Europejską Konwencję Praw Człowieka.

Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu w polsko-rosyjskim sporze o zbrodnie katyńską przyjął więc argumentację Moskwy. Jednocześnie sędziowie podkreślili, iż mord na polskich oficerach był zbrodnią wojenną. Jednak deklaracja ta ma wyłącznie symboliczny wymiar, bowiem nie otwiera rodzinom katyńskim drogi do podjęcia kolejnych kroków prawnych. Dla Europejskiego Trybunału Praw Człowieka sprawa katyńska jest po prostu zakończona, albowiem rodziny katyńskie wyczerpały wszystkie potencjalne procedury prawne, które znajdują się w jego gestii.

Ogłoszony wyrok można uznać za wielkie zwycięstwo Federacji Rosyjskiej, która od lat walczy – i to niezwykle skutecznie - by o sprawie katyńskiej mówiono jedynie szeptem albo nie mówiono o niej w ogóle. Czym jest to spowodowane?

Otóż kiedy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Jeśli Europejski Trybunał Praw Człowieka przyjąłby argumentację rodzin katyńskich, oznaczałoby to, iż Rosja powinna wypłacić zadośćuczynienie rodzinom pomordowanych. Jednak batalia toczy się nie tylko o wypłatę finansowej rekompensaty dla katyńskich rodzin.

Przyznanie odszkodowania rodzinom osób zamordowanych w Katyniu stworzyłoby prawny precedens, na który mogliby powołać się wszyscy poszkodowani przez szeroko rozumiany system sowiecki; od momentu jego powstania, aż do chwili jego upadku. O zadośćuczynienia mogli by walczyć wszyscy poszkodowani przez ów system, zarówno ci żyjący w granicach Rosji, jak i mieszkańcy tak zwanej Wspólnoty Niepodległych Państw, a także obywatele wszystkich państw byłego RWPG i Układu Warszawskiego. Dlatego dla Federacji Rosyjskiej nie jest to sprawa błaha. Albowiem jeśli Rosja miałaby wypłacić tylko jednego dolara, choćby co dziesiątej ofierze sowieckiego totalitaryzmu, to łatwo można obliczyć, jak olbrzymia byłaby to kwota. Jeśli za wzorzec przyjąć zadośćuczynienia ofiarom nazizmu przyjęty przez Republikę Federalną Niemiec, to można sobie uświadomić, o jakiej kwocie jest mowa. Tym bardziej, że należałoby  przyjąć, iż owa kwota zostałaby niewątpliwie pomnożona kilkukrotnie. Wszak totalitaryzm sowiecki trwał siedemdziesiąt lat, a nazistowski - trzynaście. Właśnie dlatego Federacja Rosyjska z taką siłą walczy, by żadna instytucja międzynarodowa nie stworzyła prawnego precedensu, który otwierałby drogę ofiarom (i ich rodzinom) sowieckiego reżimu do finansowych roszczeń wobec państwa rosyjskiego.

Rodziny katyńskie są rozgoryczone; trudno im się dziwić, albowiem w sprawie zbrodni katyńskiej Europejski Trybunał Praw Człowieka - tak po prostu! - umył ręce. A jako rekompensatę rodzinom katyńskim ów Trybunał przyznał jedynie prawo do moralnego zadośćuczynienia. Pomimo wszystko Trybunał potwierdził bowiem, iż mord na polskich oficerach był zbrodnią wojenną.

Jednak warto spojrzeć na ten wyrok w nieco szerszej perspektywie. Przecież racja ewidentnie znajdowała się po stronie rodzin katyńskich. Tymczasem Europejski Trybunał Praw Człowieka postanowił tej racji nie uznać, co przeczy logice i zdrowemu rozsądkowi. Dlaczego? Dlatego, iż od samego podpisania przez Federację Rosyjską Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, Rada Europy i jej Trybunał bez przerwy zadają sobie jedno pytanie: co z tą Rosją?

Kiedy rozpadł się Związek Sowiecki, a w Europie (wraz z komunistycznym totalitaryzmem) padła żelazna kurtyna, to - w kontekście nadziei na skuteczną demokratyzację Federacji Rosyjskiej i państw należących do RWPG - przez cały kontynent przetoczył się potężny powiew optymizmu. Demokratyzacja w szeroko pojętej Europie Środkowej (w tym w Polsce) przebiegała - z punktu widzenia Rady Europy - w sposób pozytywny, wręcz bardzo zadowalający. Rada Europy uznała wówczas, po części słusznie, iż przystąpienie państw Europy Środkowej do jej grona będzie miało bardzo dobry wpływ na ich demokratyzację oraz stworzenie wewnętrznych mechanizmów owych państw do uregulowania kwestii przestrzegania praw obywatelskich.

Pomimo różnych trudności i zawirowań politycznych po upadku ZSRR, na drogę demokratyzacji i transformacji weszła również Rosja. Rada Europy stanęła wówczas przed dylematem: czy należy czekać, aż Federacja Rosyjska będzie spełniała wszystkie kryteria i wymogi Rady Europy? Czy wpuścić Rosję do owej Rady, zanim demokratyczny charakter Moskwy zostanie potwierdzony?

Rada Europy wybrała drugie rozwiązanie. Argumentowano, iż wprowadzenie Federacji Rosyjskiej do tej instytucji przyspieszy demokratyzację tego państwa. Jednak bardzo szybko okazało się, iż koncepcja ta była błędna.

Do chwili obecnej Federacja Rosyjska zdążyła pogwałcić wszystkie artykuły Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Jednak Rada Europy i jej Trybunał są całkowicie bezradni wobec Federacji Rosyjskiej. Albowiem jedna z głównych zasad Europejskiej Karty Praw Człowieka zakłada, iż każde państwo, które ją podpisało będzie z własnej woli przestrzegało zarówno jej zapisów, jak również wszystkich wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Tak się nie dzieje w przypadku Federacji Rosyjskiej. Co więcej, Rosja otwarcie kpi sobie ze wszystkich wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

Rada Europy i jej Trybunał przymykają oczy na nagminne łamanie praw człowieka przez państwo rosyjskie i jej przedstawicieli, i to od wielu lat! W sprawie rosyjskich kolonii karnych Rada Europy nie robi niczego. W sprawie politycznych więźniów osadzanych w ciężkich więzieniach w Rosji, Europejski Trybunał Praw Człowieka milczy. Zaś w sprawie rosyjskich zbrodni w Czeczenii ów Trybunał... po prostu udaje, że nic nie wie!

Ani Rada Europy, ani jej Trybunał nie mają technicznych możliwości, by zmusić Federację Rosyjską do wykonywania zaleceń owej Rady i wyroków jej Trybunału. I na tym polega główny problem. Albowiem nagminne łamanie praw człowieka przez Federację Rosyjską obnaża słabości Rady Europy i jej wymiaru sprawiedliwości.

W sprawie zbrodni katyńskiej Europejski Trybunał Praw Człowieka przyjął argumentację strony rosyjskiej. Chodziło o to, by zachować twarz i ocalić resztki wiarygodności. Wiarygodności, której tej instytucji coraz bardziej brakuje. Sędziowie Trybunału z pewnością byli świadomi, iż instytucja, którą reprezentują nie będzie w stanie wyegzekwować od strony rosyjskiej wykonania orzeczenia. To właśnie z tego powodu zdecydowano się przyjąć argumentację rosyjską, by po raz kolejny nie okazało się, że Federacja Rosyjska i jej przedstawiciele otwarcie sobie kpią z ogłoszonego wyroku. Rosyjskiemu lekceważeniu instytucja ta nie może bowiem w żaden sposób przeciwdziałać.     

Należy również zauważyć, iż Europejski Trybunał Praw Człowieka walczy o swoją wiarygodność ponieważ jest ona kluczem do jego przetrwania. W ostatnich latach coraz częściej można usłyszeć głosy nieprzychylne Trybunałowi. Nie jest żadną tajemnicą, iż instytucja ta jest bezsilna wobec państw, które nie wykonują dobrowolnie jej postanowień.

Co z tą Rosją? - zastanawiają się Rada Europy i jej Trybunał. Notoryczne gwałcenie praw człowieka przez państwo rosyjskie, pod znakiem zapytania stawia bowiem skuteczność Trybunału i Rady Europy. Federacja Rosyjska jest kontrprzykładem demokratycznej transformacji. A obyczaje, które w Rosji panują są koronnym dowodem na to, iż strategia Rady Europy zawiodła, ponieważ nie doszło do demokratyzacji Rosji. Podczas piastowania urzędu prezydenta przez Borysa Jelcyna owa demokratyzacja przebiegała w sposób obiecujący, jednak Rosja zeszła z tej drogi od pierwszych dni urzędowania Wladimira Putina i jego ekipy.

Orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie zbrodni katyńskiej jest bez wątpienia aktem ogromnego bezmiaru niesprawiedliwości. To kolejny bezmiar niesprawiedliwości wobec rodzin katyńskich. Osób, które z nadzieją oczekiwały sprawiedliwości od Trybunału. Instytucji stojącej - przynajmniej w teorii –na straży praw człowieka i obywatela w Europie. Jednak ów wyrok należy również potraktować jako wyraz bezradności Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Albowiem instytucja ta jest wobec Federacji Rosyjskiej praktycznie bezsilna. Rosja ma bowiem opinie, orzeczenia i wyroki instytucji międzynarodowych po prostu za nic!

Warto również zastanowić się nad rolą, którą mógłby przyjąć Europejski Trybunał Praw Człowieka w przyszłości. Czy da się uratować instytucję, która - de facto - nic nie może? Czy w dobie integracji europejskiej Europejski Trybunał Praw Człowieka ma jeszcze jakąś rolę do spełnienia?

Problem polega na tym, iż państwa należące do Unii Europejskiej posiadają swój własny trybunał, z siedzibą w Luksemburgu, rozstrzygający wewnętrzne spory - Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Zaś wyegzekwowanie przestrzegania praw człowieka od państw nie należących do Unii Europejskiej jest możliwe jedynie przy pomocy stosowania instrumentów politycznych, które posiada Unia Europejska i państwa wchodzące w jej skład. Tymczasem ani Rada Europy, ani jej Trybunał nie posiadają takich instrumentów, co niewątpliwie stanowi ich największą słabość!

Czy Europejski Trybunał Praw Człowieka ma jeszcze rację bytu? Jaką rolę winna spełniać Rada Europy, skoro jej Trybunał staje się instytucją coraz bardziej niewiarygodną i nieskuteczną?

 

* * *

Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:

 

 

http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/

oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:

 

 

http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html

 

Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka