zbigniewstefanik zbigniewstefanik
370
BLOG

Dwunastego o północy… Nie ma usprawiedliwienia dla tej zbrodni!

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 5

Obchodzimy trzydziestą drugą rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. Przypomnę: w nocy z dwunastego na trzynastego grudnia 1981 roku Wojciech Jaruzelski i jego Towarzysze napadli na obywateli Polski.

 

Dziesiątki zabitych!

Setki rannych!

Tysiące internowanych!

„Solidarność” zdelegalizowana!

Zawieszone prawa obywatelskie!

Wyłączone telefony!

Zakaz swobodnego przemieszczania się po kraju!

Godzina milicyjna!

Oto tylko niektóre skutki agresji dokonanej przez tych, którzy postanowili napaść na Polaków i zamordować ten wielki powiew nadziei obecny w polskim społeczeństwie; stłamszono wiarę, że karta się jeszcze może odwrócić i że jeszcze da się żyć normalnie.

Wprowadzając stan wojenny, „Czerwony Generał” postawił „kropkę nad i” oraz udowodnił wszystkim, że w PRL-u normalnie żyć się nie da. Jeśli ktoś miał wtedy jakieś złudzenia, co do intencji „Czerwonego Generała” Wojciecha Jaruzelskiego, to gdy obudził się w niedzielę rano, 13 grudnia, spotkała go niemiła niespodzianka. 

Ale innych owa niespodzianka zastała nieco wcześniej, albowiem niektórzy zostali obudzeni przez Służbę Bezpieczeństwa, której funkcjonariusze przyszli w nocy z dwunastego na trzynastego grudnia 1981 roku, by aresztować ich - jak to mówił wówczas „Czerwony Generał” -  za « wywrotową działalność ». A ta ich rzekoma « wywrotowa działalność » była dążeniem do wolności, do demokratycznej i praworządnej Polski, której „Czerwony Generał” tak bardzo nie chciał i przed którą tak bardzo się bronił!

Czy musiało do tego dojść? Nie musiało – i to z całą pewnością. Teraz już wiemy - i to bez cienia wątpliwości - iż w 1981 roku « Oni » nie zamierzali wejść do Polski. Mamy na to jednoznaczne dowody, zarówno w postaci relacji ówczesnych sowieckich dygnitarzy, jak i dokumentów, które są dzisiaj ogólnodostępne. I każdy, kto chce dotrzeć do prawdy, może ją dzisiaj poznać.

A prawda jest taka, że sowiecka interwencja, przed którą rzekomo miał nas „uratować” stan wojenny, w 1981 roku nie była brana pod uwagę przez ZSRR. Jakże bardzo cynicznie brzmią słowa Jaruzelskiego, który od momentu wprowadzenia stanu wojennego w Polsce głosił wszem i wobec, że chciał uratować polskich obywateli przed interwencją wojsk Układu Warszawskiego. A przecież sam o tę interwencję zabiegał! Dowiedzieliśmy się o tym m.in. z filmu dokumentalnego Dariusza Jabłońskiego „Gry wojenne”, w którym została ujawniona treść tak zwanej notatki « Anuszkina ».

Dlaczego do tego doszło? Otóż do wprowadzenia stanu wojennego w Polsce doszło tylko dlatego, aby „Czerwony Generał” Ludowego Wojska Polskiego Wojciech Jaruzelski i jego Towarzysze mogli utrzymać swoją władzę. Żadnego innego powodu nie było. Jaruzelski był co prawda bardzo dobrym - i aż nadto wiernym - sługą Sowietów i Moskwy (służył on bowiem wszystkim sowieckim włodarzom od 1944 do 1990 roku; Stalinowi, Chruszczowowi, Breżniewowi, Andropowowi, Czernience - Jaruzelski służył im wszystkim bardzo wiernie). Ale choć niewątpliwie był świetnym wykonawcą sowieckiej woli, to nie był dla Moskwy niezastąpiony i  zdawał sobie z tego sprawę. Moskwa oczekiwała rozwiązania konfliktu pomiędzy władzą ludową i „Solidarnością”, która była częścią polskiej codzienności od momentu Porozumień Sierpniowych w 1980 roku.

Jednak Sowieci rozważali różne warianty, w tym możliwość „finlandyzacji” Polski. Zaś rozwiązanie siłowe - z punktu widzenia Sowietów - było tylko jedną z opcji. Wszak Moskwie chodziło przede wszystkim o jak najszybsze ustabilizowanie sytuacji w Polsce. Tak, aby nie doszło do destabilizacji kolejnych elementów układanki nazywanej Blokiem Sowieckim. A więc z punktu widzenia sowieckich włodarzy koncepcja Jaruzelskiego (tak zwany plan X, czyli zamiar wprowadzenia w Polsce stanu wojennego) była tylko jednym z wariantów, na który przystano, dając szansę „Czerwonemu Generałowi”.

Wojciech Jaruzelski wprowadził stan wojenny, by ratować swój stołek, swoją władzę w Polsce. Tylko i wyłącznie z tego powodu doszło do wprowadzenia stanu wojennego, który zahamował demokratyzację Polski na dziewięć lat. Być może ktoś powie: ale przecież bez Jaruzelskiego nie byłoby Okrągłego Stołu, kontraktowego Sejmu, półwolnych wyborów, rządu Tadeusza Mazowieckiego, no i w końcu - wolnej Polski. To jednak nie jest prawda, bowiem  dla tych wszystkich wydarzeń Wojciech Jaruzelski nie ma większych zasług. Przypominam, iż był on przede wszystkim - i nade wszystko - wiernym sługą Moskwy. Tak samo wiernie służył on Gorbaczowowi, jak i jego wyżej wymienionym poprzednikom.

Głównym mottem ery Gorbaczowa były Pierestrojka i Głasnost. W 1987 roku pierwszy sekretarz KC KPZR Michaił Gorbaczow zakomunikował oficjalnie, iż od tego momentu - w przypadku zagrożenia utraty władzy - żadna partia komunistyczna w państwach Układu Warszawskiego nie może już liczyć na militarne wsparcie ZSRR. Gorbaczow zachęcał do nowego otwarcia, a zapytany przez dziennikarza, co różni Pierestrojkę od proponowanych przez Aleksandra Dubczeka reform w Czechosłowacji w 1968 roku, odpowiedział: dwadzieścia jeden lat.

Tak więc inicjatywa Okrągłego Stołu wpisywała się w Pierestrojkę Gorbaczowa czy raczej - była jej częścią. Należy przypomnieć, iż komuniści dopuścili do Okrągłego Stołu nie po to, aby oddać władzę, tylko po to, by przedłużyć trwanie PRL-u i utrzymać komunistyczną władzę w Polsce przez kolejne piętnaście, dwadzieścia lat. Wszystko to, co stało się później, było konsekwencją decyzji podjętych przy Okrągłym Stole, a nie samego Okrągłego Stołu, który nigdy - powtórzę raz jeszcze - w wyobrażeniu komunistów nie miał skutkować upadkiem systemu komunistycznego w Polsce. A na pewno nie chodziło polskim komunistom o to, by Okrągły Stół w Polsce doprowadził do zawalenia się całego systemu komunistycznego w Europie Środkowej i Wschodniej oraz do destrukcji całego Bloku Sowieckiego. Z całą pewnością Gorbaczowowi również o to nie chodziło...

13 grudnia 2013 roku mamy całkowicie inną Polskę. Nasz kraj jest integralną częścią Unii Europejskiej i należy do paktu militarnego NATO. Zaś obywatele RP mogą cieszyć się demokratycznym państwem prawa. To prawda, polskie państwo ma swoje słabości i nie jest doskonałe. Jakie jest, takie jest, ale jest Nasze, ponieważ dzisiejsza Polska jest niepodległa i suwerenna. Dzisiejsza Polska, Polska wolna, demokratyczna i suwerenna, to nasze wielkie szczęście. Jednak na tym szczęściu pojawia się niebagatelna rysa. Ta rysa to nieosądzony zbrodniczy system komunistyczny i nierozliczeni ze swoich czynów zbrodniarze, którzy ten okrutny system w Polsce wprowadzali i umacniali, a także go bronili. Przez czterdzieści pięć lat trwania PRL-u Polak Polaka dla Sowietów i Moskwy zniewalał, katował i - nierzadko - mordował. Jednak żaden z nich nie został skazany prawomocnym wyrokiem po 1989 roku z oskarżenia na podstawie paragrafu o popełnienie zbrodni komunistycznych.

Nie mieliśmy dla komunistycznych zbrodniarzy w Polsce odpowiednika procesu norymberskiego. To wielka tragedia, która skutkowała dwuznaczną oceną systemu komunistycznego w III RP. Są bowiem w naszym kraju tacy, którzy próbują zakrzyczeć prawdę o komunizmie i jego sługusach. Są tacy, którzy próbują minimalizować zbrodnie popełnione przez aparat władzy komunistycznej, podległe mu instytucje i tych, którzy służyli komunizmowi. Tak właśnie jest w przypadku debaty o stanie wojennym.

Wielu rozgrzesza „Czerwonego Generała”, wiernego sługę Sowietów i postać dla polskiej niepodległości i suwerenności – delikatnie mówiąc – niezasłużonej, czyli Wojciecha Jaruzelskiego. A są i tacy, którzy uważają Jaruzelskiego wręcz za zbawcę polskiego narodu, który - wprowadzając stan wojenny - uratował Polskę przed wielowymiarową katastrofą. A przecież jedną z największych katastrof, która spotkała Polskę w XX wieku był właśnie stan wojenny, wprowadzony przez Wojciecha Jaruzelskiego i jego towarzyszy!

Należy powiedzieć otwarcie i jednoznacznie, iż stan wojenny nie był ani większym złem, ani mniejszym złem, tylko - po prostu – złem! Wprowadzenie stanu wojennego przyniosło Polsce i jej obywatelom same straty: ekonomiczne, polityczne i społeczne. Stan wojenny był zbrodnią, albowiem tak zwana „władza ludowa” napadła na polskich obywateli tylko po to, ażeby swoją władze zachować. Zaś ci, którzy za zbrodnię stanu wojennego są odpowiedzialni, nie ponieśli w wolnej Polsce żadnej sankcji prawnej. Nie ponieśli oni w wolnej Polsce żadnej kary za swoje zbrodnicze czyny!

Dwunastego o północy… Dla tej zbrodni nigdy nie znajdzie się usprawiedliwienia!

 

* * *

 

Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:

 

http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/

 

oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:

 

http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html

 

Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka